niedziela, 23 marca 2014

Rozdział Czwarty

— Idziemy po drewno? Wujku, pójdę z Nikolaiem po drewno i napalimy naszemu nowemu, miłemu braciszkowi. — Oczy Savy zaświeciły się, jakby właśnie szedł na niebezpieczne polowanie. — Nikolai chodź po drewno. Iwan, słoneczko ty zostajesz, bez dyskusji. Muszę porozmawiać ze swoim młodszym bratem. — Zdecydował, wypijając gorącą herbatę na kilka łyków i skinął na muzyka, który wydawał się być chyba bardziej zaskoczony od Iwana.
— „Zaraz wrócę.” — Nikolai napisał szybko i podał karteczkę Iwanowi, po czym cmoknął chłopaka w kącik ust i razem z Savą wyszli z kuchni, jakby się paliło.
— Nie przejmuj się nimi, mojego brata roznosi ciekawość. Pójdziesz ze mną do salonu się ogrzać? — Liev powoli sączył herbatę, ale nie dopił jej do końca. Miał ochotę na coś mocniejszego, jak za każdym razem, kiedy dzień był pełen niewypowiedzianych emocji.

Vitalij tak bardzo zajął się rozmową z siostrzenicą i tak zawzięcie planował czas wolny, jakby był na wojnie, że nie bardzo zauważył, co się działo. Jednak, kiedy Liev wspomniał o czymś rozgrzewającym od razu się obudził.
— Przyniesiesz mi coś? — rzucił do bliźniaka, który wstawał od stołu, a który czekał cierpliwie na Iwana.] Przyniosę, nie ma sprawy. — mruknął i uśmiechnął się do chłopaka. — Musisz się pogodzić z czasową ignorancją i z tym, że teraz będziesz miał mnóstwo czasu dla siebie. Oni nie zawsze tacy są, ale gdy zbliżają się ferie wuj chce jak najlepiej zaplanować czas, aby nikt się nie nudził. Julia układa jadłospis. Sava zmienia się w dzikie zwierzę wypuszczone z zoo, a Nikolai… Nikolai będzie przy tobie, o to możesz być spokojny.
— Ale ja się nie martwię, że Nikolai mi gdzieś zniknie. Ja tylko... – Iwan podniósł się z miejsca i zabrał ze sobą kubek z herbata. Nie wiedział gdzie ma iść, więc czekał aż Liev go poprowadzi. Po drodze otulał kubek dłońmi. Był skrepowany. Wiedział, że w tej rodzinie nie ma tajemnic i przeczuwał, co za temat Sava chce poruszyć z Nikolaiem. Dlaczego? Może dlatego, że wiedział, że między nimi już jest więź. Mała, nikła, rodząca się, ale jest. — Nie nawykłem do czasu dla siebie. Nie będę wiedział, co mam z nim zrobić. — powiedział szczerze wchodząc do salonu i rozglądając się po nim uważnie.
— Wiem, że nie będziesz wiedział, ale on będzie wiedział. — Liev uśmiechnął się lekko, prowadząc Iwana do dość dużego barku, gdzie było więcej butelek niż w dobrym barze. Były też szklanki, kieliszki, szklaneczki i cały osprzęt do alkoholi. Salon był ogromny. Kiedy przeszli przez łuk, musieli obejść wielki stół z kilkoma krzesłami.
Barek znajdował się na przeciwko wejścia. Po prawej w zagłębieniu stał czarny fortepian, a po lewej był salon właściwy z kominkiem, wielkimi oknami, za którymi było biało, miękkim wypoczynkiem z kasztanowej skóry i mnóstwo gablotek z książkami oraz różnymi zastawami, zdjęciami i innymi bibelotami. Nie było śladu po mediach. Bliźniak rozlał różne płyny do trzech szklaneczek. Wujkowi coś bardzo mocnego, sobie średnio, a Iwanowi zrobił delikatnego drinka.
— Nikolai nie przywiązuje się do ludzi bez powodu. Czasami ciężko do niego dotrzeć, ale to dobry chłopak. Poszedłem na medycynę właśnie przez niego, chciałbym, aby mógł mówić, a nikt nie wie dlaczego nie może.
— Ale, Liev, powiedz mi jak mógł się do mnie przywiązać skoro zobaczyliśmy się dzisiaj, nie, wczoraj? Nie, nie... Jejku, straciłem poczucie czasu przez to wszystko. — Zagryzł żeby na dolnej wardze i syknął z bólu. Cholerna rana. Wciąż była taka świeża. To uprzytomniło mu, że ledwie co wyrwał się z okopów wuja. Oblizał wargę i spojrzał na Lieva z lekkim uśmiechem. — A powiedz mi, Nikolai mówił kiedyś wcześniej? Czy to tak od dziecka? — Był ciekaw Nikolaia. Bardzo ciekaw. A ponieważ miał pod ręką jego rozgadanego brata nie omieszkał zadać pytań, które mu się nasuwały. Popatrzył na herbatę, a następnie na drinka, którego przyszykował mu bliźniak. — Nie wiem za co się złapać.
— Spokojnie. Zaniosę wujkowi jego wspomagacz i zaraz wrócę, dobrze? — spytał, ale i tak zrobił to, o czym mówił i zaniósł do kuchni szklankę z samogonem dla Vitalija. Wrócił niosąc w dłoniach małą, białą buteleczkę i kawałek gazy. Odstawił krzesło od stołu i usadził na nim chłopaka. — Mniemam, że sam sobie tego nie zrobiłeś? — mruknął, odchylając głowę chłopaka w tył i przyjrzał się rozcięciu. Tak zupełnie bezemocjonalnie, jakby oglądał lalkę na wystawie. Oczywiście miał zamiar opowiedzieć na pytania Iwana, ale najpierw trzeba było coś zrobić z raną, do której po chwili został przyłożony gazik nasączony wodą utlenioną.
— Niektórzy ludzie to sadyści... Trzymaj sobie to, ślina tu nie pomoże. Masz też pod okiem siniaka, nie wiem czy widziałeś. — Kubek z herbatą wylądował na stole, a Liev wcisnął Iwanowi do wolnej dłoni drinka i odsunął sobie drugie krzesło, aby przysiąść na przeciwko niego. — Nikolai nie mówi od dziecka. Najdziwniejsze jest to, że urodził się całkowicie zdrowy, a nawet niezwykle odporny na infekcje i inne choroby. Jako dziecko był zamknięty w sobie. Pokochał muzykę tak nagle, jakby mógł przez nią mówić. Są rzeczy i ludzie, do których przywiązuje się naprawdę łatwo i zdarzają się bardzo rzadko.
Iwan nie odpowiedział. Pokręcił jedynie głową, co było i tak na tyle wymowne, że nic nie trzeba było dodawać. Przytrzymał posłusznie gazę przy ranie i wsłuchał się w słowa Lieva. Wiedział już, że będzie szczęśliwy w tej rodzinie i bardzo chciał dowiedzieć się, jak najwięcej. Dopiero kiedy chłopak zakończył opowiadanie westchnął głęboko i pochylił twarz ku swym kolanom, upijając przed tym odrobine ze szklanki, którą dostał.
— To przykre, kiedy ktoś kogo się kocha jest chory. A kiedy ten ktoś nie potrafi Ci nawet powiedzieć co mu jest i żaden lekarz tego nie wie... — Podniósł spojrzenie na bliźniaka, a w jego oczach lśniły łzy. — Liev, jestem dorosły i co mam z życia? Tyle co nic. Wiem, jak bardzo chciałbyś, żeby Nikolai był zdrowy. Rozumiem to.
— On jest zdrowy, o to chodzi, że jest. Podejrzewam, że to raczej jakiś uraz, coś w podświadomości i nie waż się płakać. Nie masz o co płakać, ani nie masz za kim płakać. Masz nową rodzinę, przyjaciela, który cię kocha i możesz zacząć swoje własne życie. Gdzie się uczysz?
Liev był niewzruszony, a raczej na takiego wyglądał, obracając w dłoni szklankę ze swoim trunkiem, którą po chwili opróżnił. W sieni zabrzmiał szaleńczy śmiech, a po chwili przez korytarz przeszedł Sava wraz z Nikolaiem, który tak jak brat targał drewno do pokoju Iwana.
— Nie, nie idź. — Liev go uprzedził, kiedy zobaczył, jak muzyk posyła chłopakowi uśmiech.
— Ale... — Oczywiście, że już miał wstawać i iść im pomagać. No jak to tak, żeby on siedział, a tamci pracowali.. Nie ruszył się jednak skoro został zawczasu ostrzeżony o tym, że ma się nie ruszać. — Nigdzie się nie uczę, Liev. Skończyłem podstawówkę, bo była koniecznością, ale na tym koniec. Nie była mi potrzebna szkoła. Przynajmniej wujek tak twierdził.
Raz za razem Iwan zerkał w stronę Nikolaia i Savy. Nie potrafił usiedzieć cierpliwie. Aż go roznosiło żeby się podnieść i zabrać to drzewo od chłopaków.
— Poradzą sobie, a ty powinieneś iść do szkoły. Wszyscy prócz Julii się uczymy, dobre wykształcenie to podstawa.
Chłopcy zniknęli na górze, a Liev spojrzał wymownie na Iwana, bardzo wymownie, jakby chciał wyczytać jego myśli.
— Miałeś jakieś plany dla siebie? Marzenia o tym, kim chciałbyś zostać? — Zdecydowanie ten bliźniak nie należał do osób ustępliwych w rodzinie. Gdyby powiedział to, co myślał, że jak tylko chłopacy skończą, to będzie mógł biec do Nikolaia i siedzieć z nim i rozmawiać z nim do końca dnia, to by z pewnością rozkojarzyło młodzieńca bardzo skutecznie.
— Nie myślałem o tym nigdy. Miałem tak dużo pracy bym nie myślał. Ale wiesz, co? Zawsze chciałem nauczyć się gotować, albo piec ciasta. Tak, ciasta i słodycze to chyba byłoby to, co chciałbym robić. — Pił małymi łyczkami drinka i czuł, jak trunek rozgrzewa go coraz bardziej. Czuł jak policzki zaczynają go piec. Wiedział, że zaczyna się czerwienic. Nawet tak mała dawka procentów była dla niego mocną dawką, bowiem nie pijał tego zbyt często i zbyt wiele. Nie wolno mu było. — Kiedyś nawet zrobiłem tort na urodziny panienki, ale... — Wziął głęboki wdech i zazgrzytał zębami, zabierając opatrunek i zgniatając go w pięści. — Wuj powiedział, że nie będą jeść tandety i wyrzucił tort na śmietnik.
— Więc przez ferie będziesz pomagać Julii w kuchni dla dobra twojej edukacji, a potem znajdziemy ci jakąś przyjemną, prywatną szkołę dla dorosłych, żebyś miał dobry tok nauczania. — Liev zdecydował i wstał dolać sobie jeszcze alkoholu. Na niego ciężko działały procenty i był z tego zadowolony, bowiem była to cecha dziedziczna u nich w rodzinie.
Po kilku chwilach na schodach rozległo się zbieganie, a w salonie — nieco rozczochrany, zziajany, trochę usmolony, ale zadowolony — pojawił się Sava. — Napalone, posprzątane, Nikolai czeka na ciebie na górze nowy, seksowny braciszku, a ja się chętnie napiję. — powiedział na jednym wydechu, a ledwo skończył mówić i Liev wyciągnął do niego rękę ze szklanką.
— Porozmawiamy później, jak rozmówię się na ten temat z siostrą, dobrze? — Liev spytał jeszcze Iwana, chociaż nie podejrzewał protestów, a nawet jeśli, to był w stanie sobie z nimi poradzić.
— Tak, tak, oczywiście. — Zerwał się z miejsca i z niecierpliwością wskazał na drzwi. Jego spojrzenie błagało. — Mogę? Nie chce być niegrzeczny, ale Nikolai... — Najchętniej już byłby na górze. Nie chciał wyjść na niecierpliwego napaleńca, narwańca i kogo tam jeszcze, dlatego nie pobiegł bez czekania na odpowiedz. — Miło mi się rozmawiało. Myślę, że jeszcze nie raz będziemy mieli okazje. I... — Odstawił szklankę, w której właściwie nie było już nic i najzwyczajniej w świecie zarzucił ręce na szyje Lieva i przytulił go do siebie z niemal całej siły. — Dziękuje.
— Nie ma, za co. — Liev odwzajemnił uścisk i jak przystało na prawdziwego Rosjanina, cmoknął Iwana w czoło z uśmiechem. — Biegnij do niego, bo pewnie też się niecierpliwi. — powiedział i zerknął na brata, który zrobił wielkie ‘puf’ na kanapie. — Jakbyście czegoś potrzebowali, to wiecie, gdzie mnie znaleźć. Tego drugiego łobuza również. — Dodał na sam koniec.
Nikolai siedział w nowym pokoju Iwana, na łóżku i obserwował ogień w kominku, czekając na chłopaka bardzo cierpliwie. Znał swojego brata i jego przewidywanie i układanie, więc liczył się z tym, że zapewne prowadzi z Iwanem dość poważną rozmowę.
Muzyk siedział po turecku, z dłońmi miękko położonymi na kolanach i z wyprostowanymi plecami. Od czasu do czasu uśmiechał się do siebie, nie zdając sobie z tego sprawy.
Iwan nie czekał już ani chwili dłużej, bo w zasadzie nie miał na co, pobiegł na górę do swojego pokoju. Otworzył drzwi i uśmiechnął się do Nikolaia, wchodząc do środka.
— Hej, hej. — Radosne przywitanie, padło z ust Iwana, dokładnie w chwili, kiedy łóżko zakołysało się pod ciężarem jego, opadającego na nie ciała. — Dostałem pracę, znaczy zajęcie na ferie, wiesz? Liev powiedział, że mogę pomagać w kuchni. Przydam się na coś.

Najwyraźniej świadomość przydatności sprawiła, że jego samopoczucie polepszyło się diametralnie. Buzia mu się uśmiechała, oczy lśniły, a serce skakało w piersi radośnie.

6 komentarzy:

  1. Zaklepuję ^-^
    Noctem — dawniej Kimichi :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju, tak się cieszę, że jednak dalej piszesz to cudowne opowiadanie. Teraz mogę umrzeć spokojnie ;; ;;
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    jak ja się cieszę, ze wróciłyście tutaj z nowym rozdziałem.. jest bardzo dobry, jaka wspaniała, ciepła atmosfera panuje w domu Nikolaia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny rozdział? Czekam z utęsknieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam ;_; Znalazłam bloga niedawno, a już mnie zauroczył.

    Miłych świąt!
    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  6. No hej... Daj jakikolwiek znak, proszę T^T

    Weny,
    Alice

    OdpowiedzUsuń