— Idziemy
po drewno? Wujku, pójdę z Nikolaiem po drewno i napalimy naszemu nowemu, miłemu
braciszkowi. — Oczy Savy zaświeciły się, jakby właśnie szedł na niebezpieczne
polowanie. — Nikolai chodź po drewno. Iwan, słoneczko ty zostajesz, bez
dyskusji. Muszę porozmawiać ze swoim młodszym bratem. — Zdecydował, wypijając
gorącą herbatę na kilka łyków i skinął na muzyka, który wydawał się być chyba
bardziej zaskoczony od Iwana.
— „Zaraz
wrócę.” — Nikolai napisał szybko i podał karteczkę Iwanowi, po czym cmoknął
chłopaka w kącik ust i razem z Savą wyszli z kuchni, jakby się paliło.
— Nie
przejmuj się nimi, mojego brata roznosi ciekawość. Pójdziesz ze mną do salonu się
ogrzać? — Liev powoli sączył herbatę, ale nie dopił jej do końca. Miał ochotę
na coś mocniejszego, jak za każdym razem, kiedy dzień był pełen
niewypowiedzianych emocji.
Vitalij tak
bardzo zajął się rozmową z siostrzenicą i tak zawzięcie planował czas wolny,
jakby był na wojnie, że nie bardzo zauważył, co się działo. Jednak, kiedy Liev
wspomniał o czymś rozgrzewającym od razu się obudził.
—
Przyniesiesz mi coś? — rzucił do bliźniaka, który wstawał od stołu, a który
czekał cierpliwie na Iwana.] Przyniosę, nie ma sprawy. — mruknął i uśmiechnął
się do chłopaka. — Musisz się pogodzić z czasową ignorancją i z tym, że teraz
będziesz miał mnóstwo czasu dla siebie. Oni nie zawsze tacy są, ale gdy
zbliżają się ferie wuj chce jak najlepiej zaplanować czas, aby nikt się nie
nudził. Julia układa jadłospis. Sava zmienia się w dzikie zwierzę wypuszczone z
zoo, a Nikolai… Nikolai będzie przy tobie, o to możesz być spokojny.
— Ale ja
się nie martwię, że Nikolai mi gdzieś zniknie. Ja tylko... – Iwan podniósł się
z miejsca i zabrał ze sobą kubek z herbata. Nie wiedział gdzie ma iść, więc
czekał aż Liev go poprowadzi. Po drodze otulał kubek dłońmi. Był skrepowany.
Wiedział, że w tej rodzinie nie ma tajemnic i przeczuwał, co za temat Sava chce
poruszyć z Nikolaiem. Dlaczego? Może dlatego, że wiedział, że między nimi już
jest więź. Mała, nikła, rodząca się, ale jest. — Nie nawykłem do czasu dla
siebie. Nie będę wiedział, co mam z nim zrobić. — powiedział szczerze wchodząc
do salonu i rozglądając się po nim uważnie.
— Wiem, że
nie będziesz wiedział, ale on będzie wiedział. — Liev uśmiechnął się lekko,
prowadząc Iwana do dość dużego barku, gdzie było więcej butelek niż w dobrym
barze. Były też szklanki, kieliszki, szklaneczki i cały osprzęt do alkoholi.
Salon był ogromny. Kiedy przeszli przez łuk, musieli obejść wielki stół z
kilkoma krzesłami.
Barek
znajdował się na przeciwko wejścia. Po prawej w zagłębieniu stał czarny
fortepian, a po lewej był salon właściwy z kominkiem, wielkimi oknami, za
którymi było biało, miękkim wypoczynkiem z kasztanowej skóry i mnóstwo gablotek
z książkami oraz różnymi zastawami, zdjęciami i innymi bibelotami. Nie było
śladu po mediach. Bliźniak rozlał różne płyny do trzech szklaneczek. Wujkowi
coś bardzo mocnego, sobie średnio, a Iwanowi zrobił delikatnego drinka.
— Nikolai
nie przywiązuje się do ludzi bez powodu. Czasami ciężko do niego dotrzeć, ale
to dobry chłopak. Poszedłem na medycynę właśnie przez niego, chciałbym, aby
mógł mówić, a nikt nie wie dlaczego nie może.
— Ale,
Liev, powiedz mi jak mógł się do mnie przywiązać skoro zobaczyliśmy się
dzisiaj, nie, wczoraj? Nie, nie... Jejku, straciłem poczucie czasu przez to
wszystko. — Zagryzł żeby na dolnej wardze i syknął z bólu. Cholerna rana. Wciąż
była taka świeża. To uprzytomniło mu, że ledwie co wyrwał się z okopów wuja.
Oblizał wargę i spojrzał na Lieva z lekkim uśmiechem. — A powiedz mi, Nikolai
mówił kiedyś wcześniej? Czy to tak od dziecka? — Był ciekaw Nikolaia. Bardzo
ciekaw. A ponieważ miał pod ręką jego rozgadanego brata nie omieszkał zadać
pytań, które mu się nasuwały. Popatrzył na herbatę, a następnie na drinka, którego
przyszykował mu bliźniak. — Nie wiem za co się złapać.
— Spokojnie.
Zaniosę wujkowi jego wspomagacz i zaraz wrócę, dobrze? — spytał, ale i tak
zrobił to, o czym mówił i zaniósł do kuchni szklankę z samogonem dla Vitalija.
Wrócił niosąc w dłoniach małą, białą buteleczkę i kawałek gazy. Odstawił
krzesło od stołu i usadził na nim chłopaka. — Mniemam, że sam sobie tego nie
zrobiłeś? — mruknął, odchylając głowę chłopaka w tył i przyjrzał się rozcięciu.
Tak zupełnie bezemocjonalnie, jakby oglądał lalkę na wystawie. Oczywiście miał
zamiar opowiedzieć na pytania Iwana, ale najpierw trzeba było coś zrobić z
raną, do której po chwili został przyłożony gazik nasączony wodą utlenioną.
— Niektórzy
ludzie to sadyści... Trzymaj sobie to, ślina tu nie pomoże. Masz też pod okiem
siniaka, nie wiem czy widziałeś. — Kubek z herbatą wylądował na stole, a Liev
wcisnął Iwanowi do wolnej dłoni drinka i odsunął sobie drugie krzesło, aby
przysiąść na przeciwko niego. — Nikolai nie mówi od dziecka. Najdziwniejsze
jest to, że urodził się całkowicie zdrowy, a nawet niezwykle odporny na
infekcje i inne choroby. Jako dziecko był zamknięty w sobie. Pokochał muzykę
tak nagle, jakby mógł przez nią mówić. Są rzeczy i ludzie, do których przywiązuje
się naprawdę łatwo i zdarzają się bardzo rzadko.
Iwan nie
odpowiedział. Pokręcił jedynie głową, co było i tak na tyle wymowne, że nic nie
trzeba było dodawać. Przytrzymał posłusznie gazę przy ranie i wsłuchał się w
słowa Lieva. Wiedział już, że będzie szczęśliwy w tej rodzinie i bardzo chciał
dowiedzieć się, jak najwięcej. Dopiero kiedy chłopak zakończył opowiadanie
westchnął głęboko i pochylił twarz ku swym kolanom, upijając przed tym odrobine
ze szklanki, którą dostał.
— To
przykre, kiedy ktoś kogo się kocha jest chory. A kiedy ten ktoś nie potrafi Ci
nawet powiedzieć co mu jest i żaden lekarz tego nie wie... — Podniósł
spojrzenie na bliźniaka, a w jego oczach lśniły łzy. — Liev, jestem dorosły i
co mam z życia? Tyle co nic. Wiem, jak bardzo chciałbyś, żeby Nikolai był
zdrowy. Rozumiem to.
— On jest
zdrowy, o to chodzi, że jest. Podejrzewam, że to raczej jakiś uraz, coś w
podświadomości i nie waż się płakać. Nie masz o co płakać, ani nie masz za kim
płakać. Masz nową rodzinę, przyjaciela, który cię kocha i możesz zacząć swoje własne
życie. Gdzie się uczysz?
Liev był niewzruszony,
a raczej na takiego wyglądał, obracając w dłoni szklankę ze swoim trunkiem,
którą po chwili opróżnił. W sieni zabrzmiał szaleńczy śmiech, a po chwili przez
korytarz przeszedł Sava wraz z Nikolaiem, który tak jak brat targał drewno do
pokoju Iwana.
— Nie, nie
idź. — Liev go uprzedził, kiedy zobaczył, jak muzyk posyła chłopakowi uśmiech.
— Ale... — Oczywiście,
że już miał wstawać i iść im pomagać. No jak to tak, żeby on siedział, a tamci
pracowali.. Nie ruszył się jednak skoro został zawczasu ostrzeżony o tym, że ma
się nie ruszać. — Nigdzie się nie uczę, Liev. Skończyłem podstawówkę, bo była
koniecznością, ale na tym koniec. Nie była mi potrzebna szkoła. Przynajmniej
wujek tak twierdził.
Raz za
razem Iwan zerkał w stronę Nikolaia i Savy. Nie potrafił usiedzieć cierpliwie.
Aż go roznosiło żeby się podnieść i zabrać to drzewo od chłopaków.
— Poradzą
sobie, a ty powinieneś iść do szkoły. Wszyscy prócz Julii się uczymy, dobre
wykształcenie to podstawa.
Chłopcy
zniknęli na górze, a Liev spojrzał wymownie na Iwana, bardzo wymownie, jakby
chciał wyczytać jego myśli.
— Miałeś
jakieś plany dla siebie? Marzenia o tym, kim chciałbyś zostać? — Zdecydowanie
ten bliźniak nie należał do osób ustępliwych w rodzinie. Gdyby powiedział to,
co myślał, że jak tylko chłopacy skończą, to będzie mógł biec do Nikolaia i
siedzieć z nim i rozmawiać z nim do końca dnia, to by z pewnością rozkojarzyło
młodzieńca bardzo skutecznie.
— Nie
myślałem o tym nigdy. Miałem tak dużo pracy bym nie myślał. Ale wiesz, co?
Zawsze chciałem nauczyć się gotować, albo piec ciasta. Tak, ciasta i słodycze
to chyba byłoby to, co chciałbym robić. — Pił małymi łyczkami drinka i czuł,
jak trunek rozgrzewa go coraz bardziej. Czuł jak policzki zaczynają go piec.
Wiedział, że zaczyna się czerwienic. Nawet tak mała dawka procentów była dla
niego mocną dawką, bowiem nie pijał tego zbyt często i zbyt wiele. Nie wolno mu
było. — Kiedyś nawet zrobiłem tort na urodziny panienki, ale... — Wziął głęboki
wdech i zazgrzytał zębami, zabierając opatrunek i zgniatając go w pięści. — Wuj
powiedział, że nie będą jeść tandety i wyrzucił tort na śmietnik.
— Więc
przez ferie będziesz pomagać Julii w kuchni dla dobra twojej edukacji, a potem
znajdziemy ci jakąś przyjemną, prywatną szkołę dla dorosłych, żebyś miał dobry
tok nauczania. — Liev zdecydował i wstał dolać sobie jeszcze alkoholu. Na niego
ciężko działały procenty i był z tego zadowolony, bowiem była to cecha
dziedziczna u nich w rodzinie.
Po kilku
chwilach na schodach rozległo się zbieganie, a w salonie — nieco rozczochrany,
zziajany, trochę usmolony, ale zadowolony — pojawił się Sava. — Napalone,
posprzątane, Nikolai czeka na ciebie na górze nowy, seksowny braciszku, a ja
się chętnie napiję. — powiedział na jednym wydechu, a ledwo skończył mówić i
Liev wyciągnął do niego rękę ze szklanką.
— Porozmawiamy
później, jak rozmówię się na ten temat z siostrą, dobrze? — Liev spytał jeszcze
Iwana, chociaż nie podejrzewał protestów, a nawet jeśli, to był w stanie sobie
z nimi poradzić.
— Tak, tak,
oczywiście. — Zerwał się z miejsca i z niecierpliwością wskazał na drzwi. Jego
spojrzenie błagało. — Mogę? Nie chce być niegrzeczny, ale Nikolai... — Najchętniej
już byłby na górze. Nie chciał wyjść na niecierpliwego napaleńca, narwańca i
kogo tam jeszcze, dlatego nie pobiegł bez czekania na odpowiedz. — Miło mi się
rozmawiało. Myślę, że jeszcze nie raz będziemy mieli okazje. I... — Odstawił
szklankę, w której właściwie nie było już nic i najzwyczajniej w świecie
zarzucił ręce na szyje Lieva i przytulił go do siebie z niemal całej siły. — Dziękuje.
— Nie ma,
za co. — Liev odwzajemnił uścisk i jak przystało na prawdziwego Rosjanina, cmoknął
Iwana w czoło z uśmiechem. — Biegnij do niego, bo pewnie też się niecierpliwi. —
powiedział i zerknął na brata, który zrobił wielkie ‘puf’ na kanapie. — Jakbyście
czegoś potrzebowali, to wiecie, gdzie mnie znaleźć. Tego drugiego łobuza
również. — Dodał na sam koniec.
Nikolai
siedział w nowym pokoju Iwana, na łóżku i obserwował ogień w kominku, czekając
na chłopaka bardzo cierpliwie. Znał swojego brata i jego przewidywanie i
układanie, więc liczył się z tym, że zapewne prowadzi z Iwanem dość poważną
rozmowę.
Muzyk
siedział po turecku, z dłońmi miękko położonymi na kolanach i z wyprostowanymi
plecami. Od czasu do czasu uśmiechał się do siebie, nie zdając sobie z tego
sprawy.
Iwan nie
czekał już ani chwili dłużej, bo w zasadzie nie miał na co, pobiegł na górę do
swojego pokoju. Otworzył drzwi i uśmiechnął się do Nikolaia, wchodząc do
środka.
— Hej, hej.
— Radosne przywitanie, padło z ust Iwana, dokładnie w chwili, kiedy łóżko
zakołysało się pod ciężarem jego, opadającego na nie ciała. — Dostałem pracę,
znaczy zajęcie na ferie, wiesz? Liev powiedział, że mogę pomagać w kuchni.
Przydam się na coś.
Najwyraźniej
świadomość przydatności sprawiła, że jego samopoczucie polepszyło się
diametralnie. Buzia mu się uśmiechała, oczy lśniły, a serce skakało w piersi
radośnie.
Zaklepuję ^-^
OdpowiedzUsuńNoctem — dawniej Kimichi :3
Ojeju, tak się cieszę, że jednak dalej piszesz to cudowne opowiadanie. Teraz mogę umrzeć spokojnie ;; ;;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńjak ja się cieszę, ze wróciłyście tutaj z nowym rozdziałem.. jest bardzo dobry, jaka wspaniała, ciepła atmosfera panuje w domu Nikolaia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kiedy kolejny rozdział? Czekam z utęsknieniem ;)
OdpowiedzUsuńCzekam ;_; Znalazłam bloga niedawno, a już mnie zauroczył.
OdpowiedzUsuńMiłych świąt!
Weny,
Alice
No hej... Daj jakikolwiek znak, proszę T^T
OdpowiedzUsuńWeny,
Alice
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest bardzo fantastyczne, wielka szkoda, że już nie piszesz, ale może kiedyś wrócisz jeszcze tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Kaśka