Irina
zaciągnęła Iwana do domu z satysfakcją. Chociaż zaciągnęła to za wiele
powiedziane, bowiem Iwan nie stawiał oporów.
Było mu
przykro. Było mu bardzo przykro. Przywykł jednak do takiego traktowania. Zawsze
był jedynie robalem w tym domu i żył tak przez niemal osiemnaście lat, więc nie
widział powodów do tego, aby nagle coś uległo zmianie. Pomógł Irinie ubrać
płaszcz. Pomógł jej zająć miejsce w samochodzie, którym wrócili. Pomógł się jej
rozebrać i poszedł szykować dla niej kolację, podczas gdy ona, nie odzywając
się do Iwana nawet jednym słowem, zaraz po rozebraniu się pobiegła do gabinetu
swego ojca, aby zdać mu dokładną relację z wieczoru. Dokładną, w swoim
mniemaniu, w swojej wersji.
Mówiła
nieprzerwanie przez prawie piętnaście minut, a z każdym kolejnym jej słowem
złość jej ojca rosła. Po zakończeniu relacji, Irina wyszła z gabinetu z wysoko
uniesioną głową, a razem z nią wyszedł też jej despotyczny ojciec. Iwan szedł
właśnie z tacą, na której była kolacja dziewczyny.
— Panienko,
kolacja gotowa. Gdzie po... — Nie dokończył. Policzek jaki został mu wymierzony
przez ojca dziewczyny wytracił mu tace z rąk, roztrzaskując wszystko na
podłodze i powalił Iwana na deski podłogi. Policzek poczerwieniał mu błyskawicznie,
a z wargi pociekła krew.
Iwan dostałby
o wiele więcej batów, gdyby nie to, że do domu artystki rozległ się dzwonek,
tudzież pukanie, czy ewentualnie gong.
Śnieg sypał
jak szalony, ale Nikolai potrzebował go znacznie więcej, aby zatamować rosnącą
w nim złość. Potrzebował skąpać się w śniegu, jak za dawnych, beztroskich lat.
Leżeć w białym puchu i zamrażać swoje odczucia, żeby pozostała w nim tylko
muzyka. Tak piękna i swobodna, jak dusza zmarłej tragicznie matki. Stał razem z
wujem na ganku i czekał, aż ktoś otworzy mu drzwi. Wujek wyglądał, jak
niewzruszona skała, okazując swoje uczucia tylko przez obejmowanie rozdygotanego
chłopaka ramieniem.
— Wynos się
do siebie i czekaj na karę! — ryknął ojciec Iriny, wskazując na Iwana swoim
opasłym paluchem. Odczekał, aż chłopak pozbiera się z podłogi i dopiero wtedy
otworzył drzwi. Irina nawet nie zauważyła kto przyszedł, bowiem właśnie
otwierała drzwi do kuchni i darła się wniebogłosy, żeby ktoś natychmiast
przyszedł posprzątać bałagan i przyniósł jej kolację zanim umrze z głodu przez
opieszałość służby.
— Witam — powiedział
poważnie ojciec Iriny i skłonił się nieznacznie swym gościom. Oczywiście zaraz
poznał, kto przyszedł. Nie było opcji, aby nie rozpoznał ludzi, których przez
pół życia starał się pokonać zarówno finansowo, jak i muzycznie. — Cóż za miła
wizyta. Czym sobie na nią zasłużyłem? — Odsunął się na bok i wskazał gestem by
Nikolai i jego wuj raczyli wejść do domu.
Vitalij
uśmiechnął się nieznacznie. Sam nie potrafił do końca zrozumieć zawiści innych
dla swoich i Nikolaia osiągnięć. Zawsze stawiał na ciężką pracę i to dzięki
niej miał to o czym marzył. Ciepły dom, kochającą rodzinę. Nie swoją, bowiem
nie miał żony, ale kochał swoją siostrzenicę i siostrzeńców, jak własne dzieci.
Bez skrępowania wprowadził Nikolaia w głąb posiadłości, a chłopak rozejrzał się
uważnie, oczywiście w poszukiwaniu Iwana.
— Przychodzę
wraz z moim siostrzeńcem z bardzo delikatną sprawą — oświadczył powoli,
zwracając swoje ciemne oczy na ojca Iriny i patrząc na niego z góry. Był
potężnym mężczyzną, niczym jakiś władca, choć sprawiał wrażenie dobrego Dziadka
Mroza, o ile nikt nie robił krzywdy jego rodzinie. Teraz, w takich okolicznościach,
chłód spojrzenia i wymuszony, uprzejmy uśmiech mogły budzić grozę u wrażliwych,
chociaż wuj Nikolaia wątpił, aby cokolwiek wzruszyło tak zapatrzonych w siebie
ludzi.
— Ależ
słucham pana. — Ojciec dziewuchy oczywiście nie miał pojęcia dlaczego mężczyzna
do niego zawitał. A nawet jeśli miał pojęcie, to wolał udawać, że go nie ma bo
i po co. Zagra poważnego i roztropnego męża stanu to sytuacja szybko wróci do
stanu względnej normalności. Iwan dostanie to na co zasługuje, Irina zostanie
ugłaskana i mężczyzna znów będzie mógł zająć się swoimi interesami, które
niekoniecznie były czyste i uczciwe. — Może się pan czegoś napije. Może coś
zje? Chłopak też zapewne miałby na coś ochotę. To zaszczyt mieć was za swych
gości. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo się cieszę. Jeśli więc jest coś, co
mógłbym dla pana zrobić... — Nie dokończył zdania, ale za to podszedł do
Vitalija, objął go ramieniem niczym dobrego znajomego i starał się poprowadzić
na pokoje.
Iwan był u
siebie. Mył twarz zimną wodą i starał się powstrzymać łzy, które ciekły mu po
policzkach strumieniami. Słyszał znajomy głos. Wiedział kto przyszedł. Nikolai
musiał być tu razem z wujem. Musiał być tak blisko, a tak strasznie daleko.
— Nie. — Odpowiedź
z ust wuja była stanowcza i zimna niczym śnieg na zewnątrz. — Dziękuję, ale nie
skorzystam z tych propozycji. Nie przyszedłem tutaj, aby pozwalać sobie na to,
żeby ktoś pana pokroju, ktoś kto nie potrafi wychować porządnie dziecka
wchodził w moje szanowane cztery litery. Nic do pana tak właściwie nie mam i
nie mam zamiaru się wtrącać w pana metody wychowawcze, które są ujmą na ludzkim
honorze. Skoro stawia pan materializm i prestiż na pierwszym miejscu, to niech
teraz też tak będzie. Służby panu nie brakuje, ani widowni. Chciałem grzecznie
prosić, aby pozwolił mi pan zabrać chłopaka z tego całego zakłamania. Jest panu
zbędny, tak jak jest panu zbędna fama o znęcaniu się nad ludźmi. — Wuj Nikolaia
nie groził, nie namawiał i nie żądał niczego. Był spokojny i opanowany tak, jak
siostrzeniec, który uważnie przyglądał się obu mężczyznom. Vitalij nie pozwolił
się też zaprowadzić dalej niż było to konieczne.
Mężczyzna
otworzył usta, aby powiedzieć coś stanowczo i niezbyt grzecznie, ale zacisnął
je zaraz, gdy tylko padła groźba famy o złym traktowaniu ludzi. Jego opinia i
tak była mocno nadszarpnięta. Nie potrzebował kolejnej cegiełki do muru
nienawiści, jaki stawał się coraz wyższy i który tworzyły właśnie takie
pomówienia.
— Jakiego
chłopaka? — wysyczał przez zęby, próbując jeszcze przez chwilę grać
nieświadomego. — Mam tylko Irinę, drogi panie. A jeśli chodzi panu o kogoś ze
służby, to mogę panu polecić rodziny, które służą u innych od lat i które
cieszą się dość dobra opinią. Nie wiedziałem, że tam u was w Moskwie, nie ma
dostępu do dobrej służby.
Iwan stał
przed lustrem i patrzył na swoją czerwona twarz. Wiedział, spodziewał się, że
zabiegi przybyłych i tak niczego nie dadzą. Było mu tak bardzo źle w tym
momencie.
Na
szczęście Irina była zajęta kolacją i nie zwracała uwagi na rozmowę swego ojca,
przekonana, że toczy on dysputy z jakimś swoim znajomym lub wspólnikiem.
Iwan drżał
na całym ciele. Sięgając po ręcznik, zrzucił z szafeczki metalowe pudełko na
grzebienie i przeraził się łomotem, jaki się rozległ.
— Nie
potrzebna mi służba jaśnie panie. Nie posiadałem jej i posiadać nie będę. Moja
rodzina nigdy nie zniżyłaby się do tak niskiego poziomu, więc może sobie pan
darować swoje próby zrobienia mnie człowiekiem pana pokroju. Przyjechaliśmy po
Iwana i z nim wyjedziemy, a pan dalej będzie mógł żyć w świętym spokoju,
chroniąc swoją nadpobudliwą córeczkę. — Vitalij przychylił się do ucha ojca
artystki z uśmiechem. — Ja panu oddam spokojne życie, a pan mi odda chłopaka,
którego traktuje pan, jak śmiecia. Nie śmiem uciekać się do innych środków,
więc proszę mnie do niczego nie zmuszać. Grzecznie proszę. — Niemalże
wyszeptał, pogłębiając uśmiech satysfakcji. Mógł wiele zrobić. Mógł sprawić, że
mężczyzna straci ledwo trzymany, iluzyjny szacunek. Mógł sprawić, że straci
wszystko, co złudnie kochał, a w szczególności pieniądze. Mógł, ale nie chciał,
bowiem nie tego uczyli go rodzice i nie tak został wychowany.
Mężczyzna
bez słowa odwrócił się i podszedł do drzwi pokoju chłopaka. Otworzył je i
odsunął się od nich, wskazując Iwanowi, że ma wyjść.
Iwan
dygotał. Nie miał pojęcia czego się spodziewać. Po minie swego wuja nie
potrafił odczytać niczego konkretnego. Przywykł jednak do tego, aby być
posłusznym. Opuścił głowę i ruszył pokornie na korytarz. Bał się spojrzeć na
wuja. Bał się podnieść spojrzenie na Nikolaia i na jego opiekuna. Szedł jak na
skazanie, kuląc się i spodziewając się ciosu, kiedy tylko znajdzie się w
zasięgu rąk swego krewnego. Łzy wyschły lub zwyczajnie również bały się
pokazać, kiedy niedaleko był ten mężczyzna. Iwan zatrzymał się ledwie kilka
kroków od drzwi i objął się ramionami, czekając na to co nastąpi.
Ojciec
pannicy, dla którego żal wymyślać imię, zatrzasnął z impetem drzwi do pokoju.
— Jest
wasz. Tylko nie odsyłajcie go za tydzień, bo nie spełni waszych oczekiwań. Nie
przyjmę go.
— I bardzo
dobrze. Nawet w schronisku dla psów byłoby mu o niebo lepiej. Iwan, spakuj się,
proszę. – Wuj Nikolaia zwrócił się do chłopaka ze szczerym uśmiechem, takim
ciepłym, jak przystało na porządnego wujka. — To mądra decyzja proszę pana.
Najlepsza, jaką powziął pan w swoim życiu. — Vitalij powrócił wzrokiem na pana
domostwa już bez uśmiechu. Zmierzył go od grubych nóg, po napchaną pychą głowę.
Nikolai
czekał cierpliwie. Uwagę na cokolwiek zwrócił dopiero, kiedy Iwan pojawił się w
salonie czy przedsionku i chociaż chciał się uśmiechnąć, nie umiał. Przeraziła go
blizna, aż pociągnął wuja za rękaw z niemałą paniką w oczach.
— Nie
denerwuj się Nikolai, teraz będzie wszystko dobrze. — Wuj przyjrzał się uważnie
młodzieńcowi. Miał przemożną ochotę udusić jego wuja gołymi rękami, co
oczywiście przyszłoby mu bez trudu, ale powstrzymał się. Razem z Nikolaiem
musieli cierpliwie przeczekać, aż będą mogli wsiąść do auta i na zawsze opuścić
to miejsce.
Iwan nie
miał wiele do pakowania. Popatrzył z niemałym przerażeniem na wuja Nikolaia i
na samego chłopaka, a następnie spojrzał na swego krewnego. Wahał się, ale
ruszył do pokoju. Po zaledwie minucie wyszedł ponownie do sieni z torba w ręce.
Miał ledwie kilka koszul i kilka par spodni, więc spakowanie tego nie zajęło mu
wiele. Zaciskał nerwowo palce na swym bagażu. Oczy mu lśniły od napływających
łez, a usta drżały od zaciskania ich w nerwach.
— Już,
proszę pana — wyszeptał, patrząc z boku na swego wuja. Z jednej strony cieszył
się, że za chwile będzie miał możliwość opuszczenia tego domu, a z drugiej
strony bał się, że i tak za chwilę wszystko stanie się jedynie bajką, nierealną
bajką. Zawiesił spojrzenie na Nikolaiu.
— Jaki tam
ze mnie pan dzieciaku. — Vitalij skierował się do drzwi, aby je otworzyć, a
Nikolai bez skrępowania podszedł do... wuja Iwana i kopnął go w kostkę, bardzo
mocno, po czym pociągnął chłopaka za rękę do wyjścia przy wtórze chichotu
swojego wuja. — I tak na przyszłość proszę lepiej wytresować córkę, bo nie
trafia w najprostsze dźwięki. — Mężczyzna zerknął ostatni raz na ojca Iriny i
skłonił mu się ledwo zauważalnie.
Obaj z
Nikolaiem odetchnęli z ulgą, idąc w stronę auta. Białowłosy namiętnie ściskał
dłoń Iwana swoimi chłodnymi palcami i gładził ją nieprzerwanie. Tak, teraz
mieli dla siebie mnóstwo czasu. Był tylko jego. Nie tak, jak był dla Iriny, ale
emocjonalnie i w głębi duszy już miał swoje miejsce w sercu Nikolaia.
Kierowca –
który był tylko dlatego, że Vitalij nie znał aż tak dobrze Petersburga,
odjechał spod willi dość szybko na polecenie mężczyzny. Jego siostrzeniec
wcisnął Iwana na tylnie siedzenie i przytulił się do niego mocno, paradoksalnie
nic nie mówiąc.
Iwan poczuł
wolność. Poczuł się wyzwolony, ale też zaniepokojony całą sytuacją. Było mu
dziwnie smutno, kiedy odjeżdżali. Wychodził z domu tak szybko, że nawet nie
zdążył zabrać ani butów, ani kurtki. Po prostu wyszedł. Siedział teraz w obcym
aucie i jechał w nieznane tuląc do siebie ledwie poznanego chłopaka i zerkając
raz za razem na jego wuja, który wydawał się taki inny niż mężczyzna od którego
go zabrano. Smutek w jego sercu walczył z radością. Spędził w tamtym domu całe
swoje dotychczasowe życie, więc jednak żal mu było odjeżdżać. Zaciskając dłonie
w pięści odwrócił się jeszcze za domem, który znikał z pola widzenia, a po jego
twarzy pociekły gorące łzy. Nie miał ani siły ani odwagi, aby się odezwać.
— Nie czuj
się, jak zwierzę przywiązane do swojego właściciela Iwanie. Oni nie zasłużyli
na kogoś takiego, jak ty i nie powinieneś za nimi płakać. — Vitalij spojrzał w
lusterko. Domyślał się, jak musi się czuć chłopak. Uśmiechnął się do niego,
odwracając głowę w jego stronę, a Nikolai poruszył się nerwowo i spojrzał na
twarz młodzieńca z obawą w swoich szarych oczach. Nie miał wyrzutów sumienia.
Czuł, że zrobił coś dobrego nie tylko dla siebie, ale przez chwilę wystraszył
się, że jest odwrotnie. Położył dłoń na sercu Iwana, chcąc mu dodać otuchy tak,
jak zrobił to, gdy stali po kostki w śniegu przed Zimowym Pałacem.
Młodzieniec
pokiwał głową, bowiem na nic innego nie był w stanie się zdobyć. Nie chciał
płakać. Nie wiedział czy płacze za domem, który w zasadzie nigdy naprawdę nie
był jego, czy ze szczęścia, że jest wolny. Położył dłoń na dłoni Nikolaia i
spojrzał na niego swymi mokrymi od łez oczyma.
— Dziękuje —
wyszeptał bezgłośnie, a po jego policzkach przetoczyła się kolejna fala łez.
Nigdy nikt nie zrobił dla niego nic równie dobrego. Dygotał. Był kłębkiem
nerwów i nadszarpniętego spokoju. Jego ciało trzęsło się z emocji, palce
zaciskały na dłoni chłopaka, a oczy zacisnęły się próbując powstrzymać łzy.
Musiał się wypłakać. Musiał dać upust emocjom. Musiał dostać czas na
uspokojenie. Przez to wszystko zacisnął usta zbyt mocno, więc świeża rana
ponownie się otworzyła i krew pociekła z kącika ust po brodzie.
Nikolai
syknął cicho, bo do tego akurat struny głosowe nie były mu potrzebne i klepnął
Iwana w policzek, grożąc mu palcem i kręcąc głową. Chodziło mu oczywiście o
fizyczną krzywdę, jaką chłopak sobie robił, a nie o to, że płakał. Wcisnął dłoń
do kieszeni spodni i wyciągnął chusteczkę, którą dość brutalnie przytknął do
wargi Iwana, jeszcze mocniej marszcząc czoło.
‘Głupi…’ — Zamigał
i powiedział bezgłośnie, poruszając odrobinę ustami.
Wytarł krew
z wargi i odwrócił do siebie twarz młodzieńca, by zobaczyć ranę. Nie była
głęboka, ale była we wrażliwym miejscu, które – nie bacząc na wuja, ani
kierowcę – Nikolai pocałował, zatrzymując usta przy ustach Iwana na dłużej niż
było to konieczne.
Iwan nie
byłby w stanie zrozumieć co chłopak migał gdyby nie to, że powiedział też to
bezgłośnie. Tak proste słowo, tak krótkie, było dość łatwe do odczytania z
ruchu warg. Iwanowi zrobiło się głupio. Nie chciał się ranić. Nie robił tego
celowo. Nerwy i stres robiły swoje, więc nie był w stanie do końca kontrolować
swoich poczynań. Odczekał cierpliwie podczas zabiegów pielęgnacyjnych, nie
skrzywiwszy się nawet ani nie syknąwszy. Przytulił do siebie Nikolaia, kiedy
ich usta się spotkały i na chwile zapomniał ze gdzieś obok siedzi wuj chłopaka
oraz kierowca. Nie byli teraz dla niego ważni. Liczył się Nikolai. Liczyła się
ich chwila. Liczyło się tylko to przyjemne ciepło, które rozeszło się po jego
ciele podczas tej krótkiej chwili czułości. Nie odsunął się. Nie przerwał ich
zbliżenia bo tego nie chciał. Gdyby miał taka możliwość, wtuliłby się teraz w
objęcia tego drobnego człowieka i zasnął, dając ukojenie swym nerwom.
Muzyk pogłaskał
go po policzku delikatnie, gdy już oderwał usta i uśmiechnął się delikatnie, po
czym zerknął na wuja dość wymownie.
— Dobrze,
niech ci będzie. — Wuj wywrócił oczyma i mruknął coś do kierowcy na co
mężczyzna się skrzywił. Vitalij wyciągnął telefon i zaczął z kimś płomiennie
rozmawiać, wydając polecenia, czy raczej prośby odnośnie bagaży, rzeczy, a po
chwili znów zadzwonił i znów zaczął płomienną dysputę, nieco zmienionym i
czulszym głosem.
Nikolai
uśmiechnął się w podzięce i odsunął pod samo okno, układając się wygodnie na
szerokim siedzeniu. Pokiwał dłonią na Iwana, aby ten się ułożył wygodnie.
Młodszy chłopak dobrze wiedział, że jego książę, którą uratował, potrzebuje
świętego spokoju i odpoczynku. Sam był wytrwały, więc mógł przesiedzieć te kilka
godzin w aucie w jednej pozycji.
Iwan nie
słuchał specjalnie o czym pan wuj rozmawia przez telefon, bowiem i jakoś
niespecjalnie go to obchodziło. Potrzebował spokoju, owszem. Dlatego bez
zbędnego zastanowienia ułożył głowę na kolanach chłopaka i objął go rękami w
pasie. Przytulił policzek do kolan jedynej na świecie osoby, która wydawała się
zrozumieć go już po pięciu minutach znajomości. Iwan zamknął oczy z ciężkim
westchnieniem. Był wykończony. Nerwy i płacz wyrwały z niego wszelkie siły.
Zanim jeszcze wziął kolejny oddech Morfeusz już roztoczył nad nim swa piecze i
głaskał go po ramionach nucąc uspokajającą melodię i okrywając otchłanią snu.
Rzeczy
jakie mieli hotelu zostały spakowane i wysłane pod właściwy adres do Moskwy.
Czekało ich kilka godzin jazdy autem do miasta, więc Iwan mógł spokojnie spać i
spać, a Nikolai nie miał zamiaru go budzić. Głaskał go machinalnie po głowie i
wpatrywał się w szalejący za oknem śnieg. Po połowie czasu przymknął oczy i
choć w niewygodnej pozycji, to również przysnął. Obudził ich wuj, kiedy
dojeżdżali na miejsce, czyli pod dość dużą posiadłość, która zarówno z
zewnątrz, jak i wewnątrz przypominała bardziej rodzinny dom niż willę. Nikolai
czuł się obolały, ale nie skrzywił się, kiedy budził Iwana, głaskając po policzku
i tyrpiąc w ramie delikatnie.
Mmmm.... — Iwan
zamruczał i odwrócił się z uśmiechem w stronę głaszczącej go dłoni. Otworzył
oczy z lekkim uśmiechem i... I zerwał się, jakby ktoś wylał na niego kubeł
zimnej wody. — Nikolai. Niko... — Rozglądał się nerwowo dookoła. W pierwszej
chwili pojęcia nie miał gdzie się znajduje. Musiał wrócić do świadomości, a to,
w obcym miejscu wymagało chwili. Wyjrzał przez okno samochodu i spojrzał na
Nikolaia. — Gdzie jesteśmy, Nikolai?
Wiedział,
że chłopak mu nie odpowie, ale musiał zadać pytanie. Nie chciał traktować
nowego znajomego, jak kogoś do kogo się nie mówi, bo on nie odpowiada. Był dla
niego normalnym znajomym i takie miał do niego podejście. Chociaż... Nie,
zdecydowanie nie. Był mu wdzięczny za uwolnienie z domu wuja i wiedział już, że
teraz będzie wychodził z siebie, żeby Nikolai był z niego zadowolony.
Nikolai
uśmiechnął się leniwie i położył dłoń na ramieniu chłopaka uspokajająco. Byli
już w Moskwie, a raczej na obrzeżach miasta, gdzie Nikolai mieszkał z wujem i
swoim rodzeństwem. Wuj wysiadł z samochodu, a gdy tylko skierował się do
bagażnika, na drodze prowadzącej do domu rozległo się radosne szczekanie kilku
psów, które rzuciły się na Vitalija merdając, jak szalone. Chłopak nakazał
Iwanowi wysiąść z auta, aby wziąć jego bagaże i pójść się ogrzać do domu.
Kierowca był zmęczony i nieco niezadowolony, że musiał jechać taki kawał drogi
dla tej dobrej zapłaty. Wuj Nikolaia wziął rzeczy Iwana i poszedł do domu wygwizdując na psy, które bardzo chętnie zalizałyby młodzieńca przy pierwszej,
lepszej okazji.
Iwan był
lekko zakręcony. Nie można się zresztą temu dziwić. Spał, a kiedy się obudził
był w innym mieście, w innym życiu. Wysiadł z samochodu i otulił się rękami.
Było zimno, a on nie miał przecież kurtki. Patrzył na psy i całe małe
zamieszanie i uśmiechał się nawet nie zdając sobie z tego sprawy. To było takie
inne niż u niego w domu. Takie naturalne i ciepłe. Iwan przez chwilę patrzył na
czworonogi jak oczarowany. Potem odwrócił się w stronę Nikolaia. Chciał zabrać
swoje rzeczy, ale nie mógł ich nigdzie zobaczyć. Nie ogarniał tego co się
działo i czuł się nieco zagubiony. Wiedział, że za jakiś czas mu przejdzie
zagubienie i będzie potrafił normalnie się zachowywać, ale obecnie starał się
jak mógł, aby ogarnąć wszystko jak najlepiej i jak najszybciej.
Muzyk pociągnął
go w stronę wielkich, dębowych drzwi domostwa, które stały otworem, a w których
uprzednio zniknął wuj muzyka. Chłopak przyśpieszył kroku, a psy zawróciły od
drzwi i pognały w jego stronę równie uradowane, co na widok Vitalija. Zaczęły
bardzo dosłownie obwąchiwać Iwana, którego Nikolai trzymał za rękę, ale nie
szczekały złośliwie, od czasu do czasu radośnie burcząc i starając się lizać
wszelakie odkryte części ciała nowego domownika.
— Einstein,
Platon, Maria do domu! — Dziewczęcy i stanowczy głos zabrzmiał z głębi sieni,
ale nikt nie wyszedł z domu do którego trójka psów zawróciła, a Nikolai mógł
ponownie zaciągnąć tam Iwana.
Młodzieńca
ucieszyła go radość zwierząt. Już miał przykucnąć i pozwolić im na zabawę,
kiedy zostały odwołane przez kobiecy głos. Nie znał ludzi, którzy tu mieszkali.
Pojęcia nie miał ile ich tu jest i na ile nowych twarzy musi się naszykować.
Wszystko było nowe i wszystko go zaskakiwało. Wiedział, że musi się
przyzwyczaić do nowego miejsca i okoliczności i wiedział, że potrafi.
Potrzebował czasu, ale wiedział, że da radę i że zrobi wszystko, aby nowa
rodzina nie żałowała nigdy, że wyrwała go z okopów wujka.
Trzymając
kurczowo dłoń Nikolaia, przekroczył próg domu i rozejrzał się dookoła.
Komentarz częściowo pisany w trakcie czytania, więc mogą różne rzeczy w nim się znaleźć.
OdpowiedzUsuńUmrze z głodu? Miała żarcie i co? Niech teraz ona z ojczulkiem sami zbierają jedzenie z podłogi i jedzą. Szlag mnie trafia jeżeli o nich chodzi. Mam nadzieję, że kiedyś jakaś kara ich spotka. Już ich widzę biednych, mieszkających bez służby i jak robią sobie sami jedzenie. O ile mieliby z czego.
Tak Vitalij, patrz na tego ojczulka z góry. Pokaż mu kto rządzi.
Ojczulek zaprasza na pokoje, a w głębi siebie myśli, jak tu wbić nóż konkurentowi. Co za fałszywa uprzejmość.
„Nie” Nareszcie ktoś kto umie mówić to słowo, a późniejsza wypowiedź była obłędna. Już lubię tego faceta.
O, ojczulek głupiego udaje. Trzeba mu dokładnie wyjaśnić o kogo chodzi o biedak nie zrozumie.
I proszę co robi kilka gróźb. Iwan może sobie z nimi iść. :D Nikolai ty nie martw się blizną. Teraz będziesz mógł sprawić, by Iwan czuł się dobrze i, aby nikt nigdy nie traktował go jak śmiecia.
„Nikolai bez skrępowania podszedł do... wuja Iwana i kopnął go w kostkę,” Hahahaha. Wiem, zę tak nie traktuje się starszych, ale ten facet sobie na to zasłużył i teraz zwijam się ze śmiechu. Brawo Nikolai.
Nie dziwię się, że Iwan jednocześnie boi się, jak i cieszy. Zostawia to co znał, chociaż tam było mu źle, ale rusza w nieznane z obcymi ludźmi. Nie wie co go czeka.
I tulanki. Wiesz, że to kocham. Nikolai chociaż młodziutki chwilami zachowuje się jakby miał zdecydowanie więcej lat. Już jestem ciekawa jaką ma rodzinę. Kim oni są. Jak przyjmą gościa. Nie zazdroszczę Iwnowi, bo ciężko jest być nowym, ale wolę dom Nikolaia od willi Iriny.
Wspaniały rozdział, robi się coraz bardziej interesująco. Ciekawi mnie co dalej i kim w ogóle jest rodzina Nikolaia. Jego wuj jest spoko.
Czekam na więcej i więcej. :D
I dobrze że go uratowa|i:) Teraz mam nadzieje że będzie się powo|o|i uk|adać.
OdpowiedzUsuńTamta dziewucha i jej ojciec straszni oby da|ej ich nie by|o bo może być tragedia. Ogó|nie podoba mi się i ta notka i to opowiadanie i mam już ochotę na więcej:)
Dużo weny
Późno ale warto było czekać! a teraz nauka czeka... ja od około tygodnia nic więcej nie robię oprócz uczenia się :/
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdopiero teraz miałam możliwość przeczytania tego opowiadania, żałuję, ze dopiero teraz, ale za to miałam dwa rozdziały ;] rewelacyjne, czyta się tekst bardzo lekko. Nie lubię takich ludzi jak Irina i jej ojczulek, aby w przyszłości musieli sobie sami radzić bez służby, i w ogóle jak on może tak traktować swojego bratanka... Od razu polubiłam Vitalij, jest wspaniałym człowiekiem, i widać, ze nie traktuje wszystkich z góry. Kilka gróźb i Iwan może opuścić w końcu ten dom... Oby teraz wszystko się układało. Scena jak Nikolai kopnął wuja Iwana w kostkę świetna, bardzo dobrze Nikolai, brawo, należało się mu to... Nic mi nie pozostaje teraz jak czekać na następny rozdział....
Weny życzę...
Pozdrawiam ciepło Basia